+5
Wojtas_88 27 czerwca 2015 11:36
Image

Image

Image

Image

Image

Image
Randka :)

Image

Image
Jedziemy na rynek. Oczywiście taksówką, bo żaden inny środek transportu w miastach irańskich nie ma sensu. Przemieszczanie się taksówką - 6 zł za niewielką trasę, powiedzmy parę km, 12 zł - za dłuższą trasę, powiedzmy do oddalonego na przedmieściach dworca autobusowego, czy przejazd wieczorny przez zakorkowane ulice. I teraz pomyślmy ile wydajemy zazwyczaj na komunikację miejską w różnych miastach na świecie ;) Przeogromny prostokąty plac z fontanną, wielkimi meczetami. Mnóstwo zieleni, całe rodziny piknikują, jest genialna atmosfera. Nie ma alkoholu, żadnych podpitych wyrostków, jest rodzinnie, grają w piłkę, piją herbatę z termosu, wyjmują chlebki, jedzonko, rozmawiają, ludzie nie są wpatrzeni w komórki. Spędzają czas ze sobą a nie obok siebie.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

ImageDawno nic nie napisałem, ale niestety - brak czasu.
Także zwiedzamy dalej Esfahan. Pobudka i rano standardowo - irańskie śniadanie. Tam, a jakżeby inaczej, Polacy :) W ogóle wczoraj jak się meldowaliśmy w hotelu też spotkaliśmy Polaka. Siedzi chłopak, koszula, kwiatek w ręku. Widać, że czeka. Krótka rozmowa, jak się podoba i tak dalej, wymiana zdań. Otóż chłopak już jest któryś raz w Iranie. A gdzie byłeś tym razem? - "Tylko w Esfahan." Spędził tutaj parę dni, poleca nam to, to, to i to. Taki park, taką górę, katedrę, widać, że się zna i bywał w miejscach do których nie dociera tak dużo turystów spoza Iranu. Czaicie do czego zmierzam? Parę dni tylko w jednym mieście, bardzo dobrze je zna, czeka z różą heh ojj ktoś tu się chyba zakochał. No dobra, ale nie chciałem już tak wypytywać go. Jeśli to czytasz - to pozdrawiamy ;) Tym razem na pieszo na plac. Robimy trasę polecaną przez przewodnik LP - będziemy zwiedzać bazar i jego zakamarki, dotrzemy do najstarszego meczetu, zrobimy zakupy i przede wszystkim - pogadamy sobie z Irańczykami.

Image
Północna część placu, portal wejściowy na rynek. Tuż po prawej stronie od tego wejścia znajduje się klimatyczna stara manufaktura, w której robią obrusy.

Image

Image
Pan zapytał się (zapytał się - nie naganiał, jak to robią arabowie.. Maroko, Egipt i te sprawy... nic z tych rzeczy) skąd jesteśmy. - Z Polski. - A to musicie zobaczyć moje zdjęcie z Sikorskim. Był u nas, kupował obrus. Myślimy sobie, a co nam szkodzi zobaczyć, nie robimy sobie nadziei że kupimy, że coś nam się spodoba, poza tym może za wcześnie jeszcze na pamiątki. Ale jak zobaczyliśmy jak robią te obrusy to zostailśmy oczarowani. Wszystko ręczna robota, na biały obrus przysuwa się stempel, porządnie wali, żeby wzorek został, a potem przykłada się następny stempel z kolorem. I tak dalej przykładają te stemple na cały obrus. Cena zależy od ilości wzorów, oraz od temperatury w jakiej można je prać w pralce. Od razu polecam kupować te z większą ilością wzorów - są genialne, uwierzcie że nie widać na nich żadnych okruchów ani brudu :D Więc bardzo praktyczny.

Image
Wybieranie, targowanie. Jest wcześnie rano, jesteśmy pierwszymi klientami, udaje się wytargować spory discount :)

Image
Karawanseraj. Na rynku jest wiele ślepych uliczek zakończonych właśnie taką karawansjerą, dawnym miejscem postoju, odpoczynku dla wędrujących handlowców, czy podróżnych.

Image
Meczet Hakim - jeden z najstarszych w mieście. Niestety było sporo rusztowań.

Image

Image
Najwyższy Przywódca Ali Chamenei.

Image

Image
Genialny obrazek zawieszony gdzieś na bazarze. Zwróćcie uwagę na szczegóły. Iran, jako ten przysłowiowy jeleń z opaską "trzeci świat" zaatakowany przez psy z amerykańskimi flagami z opaskami CIA... Komentarz chyba zbędny

Image
Następny kolorowy meczet na po drugiej stronie bazaru.

Image

Image
Dla fanów kotów. Niestety jeśli chodzi o psy, to w Iranie można je spotkać bardzo rzadko - są nieislamskie.

Image

Image

Image
Ciekawe jak długo wytrzyma

Image
Na bazarze

Image

Image
Pistacje. Niestety, mimo że w Iranie jest ich mnóstwo - są nadal drogie...

Image

Image
Jedzonko. Kurczak, oczywiście na słodko :)

Image
Ta zielona ziołowa potrawka też była słodka. Do dań oczywiście pyszny suchy ryż ;) Restauracja super, ceny bardzo dobre, jak na irańskie restauracje. Tam stołują się ludzie z bazaru. Znajduje się niedaleko północnego wejścia na bazar, wystarczy kogoś zapytać a na pewno wskażą drogę.

Image
Po prawej stronie Ali Qapu Palace

Image
Widok z tarasu pałacu Ali Qapu. Wejście drogie, ok. 20 zł. Muszę powiedzieć, że ogólnie cena zdecydowanie za duża. Ale spotkało nam tam coś bardzo miłego, dlatego nie żałujemy wydanych pieniędzy.

Image
Góra, na którą polecał nam wejść spotkany w hotelu Polak. Można na nią też wjechać kolejką. Może następnym razem :)

Image

Image
Dziewczyny ciężko pracują, odnawiają.

Image

Image

Image

Image
Pan, który pracuje w Music Hall na samej górze pałacu. Pilnuje, żeby ludzie nie robili zdjęć z fleszem. Poprosiliśmy go o zrobienie sobie z nami zdjęcia, a on zaprosił nas na herbatkę. Siedzieliśmy sobie tak u niego ponad godzinkę rozmawiając o Iranie, Polsce, islamie, ramadanie, o pracy, małżeństwach i o wielu wielu innych rzeczach. W chwilach wolnych od pracy studiuje - oczywiście turystykę. Pokazywał nam swoją książkę do nauki angielskiego. Do pracy jedzie rowerem, jak mówi - szybciej rowerem, niż stać autem w korku. Irańczycy są bardzo gościnni, poczęstował herbatą, pistacjami, a gdy dowiedział się, że jesteśmy świeżo po ślubie zaraz skołował jakiś "prezent ślubny" - wieszak na klucze. Bardzo miły gest :) Wieszak nowiutki, zapakowany, pewnie kupił na bazarze i ot tak nam podarował. Dlatego warto było właśnie odwiedzić ten pałac - dla takich rozmów, dla takich ludzi naprawdę ma się wrażenie, że Iran jest najbezpieczniejszym miejscem. Tak jak rozmawialiśmy ze spotkanymi tam Polakami - Iran jest zdecydowanie bezpieczniejszy niż niektóre miasta Europy Zachodniej, np. Paryż.

Image

Image
Widzisz, w Polsce też są góry.

Image
Taaak, dobra jakość.


Dodaj Komentarz

Komentarze (14)

marcino123 28 czerwca 2015 11:50 Odpowiedz
żądam dokończenia tej relacji w dniu dzisiejszym ;)fajnie napisana, akurat na przekonanie lepszej połowy do wyjazdu do Iranu :D
vamamama 28 czerwca 2015 12:17 Odpowiedz
bardzo fajna relacja i zdjecia. zacheciles mnie do wizyty w Iranie;
krasnal 28 czerwca 2015 13:22 Odpowiedz
Super relacja. Planuję się tam wybrać od dłuższego czasu!
chaleanthite 28 czerwca 2015 22:32 Odpowiedz
Bardzo fajna i inspirujaca relacja!
masaperlowa-pl 28 czerwca 2015 22:53 Odpowiedz
super relacja i zdjęcia!
n00 29 czerwca 2015 00:01 Odpowiedz
hahahahaha xD to się uśmiałem ;] Ja też oszczędzam na połączeniu autobusowym. Zapewne to PB był dlatego, trzeba było do nich dopasować resztę biletów ^_^Widzę, że hondę wypożyczyliście ;-) i dzięki za relację, przynajmniej odhaczę następny arabski kraj, którego bym nie chciał zobaczyć.
atx 29 czerwca 2015 02:17 Odpowiedz
Widzę, że hondę wypożyczyliście ;-) i dzięki za relację, przynajmniej odhaczę następny arabski kraj, którego bym nie chciał zobaczyć.[/quote]tylko nie arabski, Irańczycy to Persowie i oburzają się jak tak o nich mówić
wojtas-88 29 czerwca 2015 10:02 Odpowiedz
Samochodu niestety nie wypożyczaliśmy. Nie ma sensu, jak przejazdy są takie tanie, a do miejsc trudno dostępnych zawsze taksówka dowiezie za odpowiednią cenę. Co do wypożyczania auta, to podobno w Iranie nie jest to takie proste. W hotelu spotkaliśmy małżeństwo podróżujące z rocznym dzieckiem. Opowiadali ile się namęczyli, żeby wypożyczyć auto. W końcu się udało, ale zajęło im to kilka dni i skończyło się na podpisaniu umowy potwierdzonej odciskami palców :) Śmiesznie. W ogóle nie myślcie sobie, że jak pojedziecie do Iranu zamiast Gruzji, to nie spotkacie na swojej drodze rodaków. Polacy byli w każdym hotelu w którym nocowaliśmy i mogę powiedzieć, że po japończykach, to właśnie polskich turystów widzieliśmy najczęściej.sranda napisał:Narzekasz na upał, ale Twoje czarne spodnie i ciemno-brązowy t-shirt raczej też nie pomagały. ;)Akurat T-shirt był dobry, oddychający :) Ale spodnie, racja, można było założyć lżejsze i bardziej przewiewne. Chciałem stopniować ubiór - potem coraz bardziej na południe, to myślałem, że będzie jeszcze cieplej heh. Ale to właśnie te 2 dni w Kaszanie były najcieplejszymi. Potem już temperatura nie przekraczała 30 stopni. Co do krótkich spodenek, to w Iranie można o nich zapomnieć. Chodziłem często w klapkach i to można uznać za progresowe, przynajmniej stopa mogła oddychać ;)
xladystarrrdustx 5 lipca 2015 15:07 Odpowiedz
Super relacja!Iran od dawna jest w pierwszej dziesiątce mojej listy krajów do odwiedzenia, a Twoja relacja jeszcze bardziej mnie zachęca.Czekam na dalszy ciąg z niecierpliwością.
krystoferson112 18 lipca 2015 13:14 Odpowiedz
"Mnóstwo zieleni, całe rodziny piknikują, jest genialna atmosfera. Nie ma alkoholu, żadnych podpitych wyrostków, jest rodzinnie, grają w piłkę, piją herbatę z termosu, wyjmują chlebki, jedzonko, rozmawiają, ludzie nie są wpatrzeni w komórki. Spędzają czas ze sobą a nie obok siebie" -To už se nevrátíti" jak śpiewała Helena Vondráčková :D . Relacja super- Iran oby jak najdłużej taki pozostał (amerykańskie brudne łapska precz od Iranu ;) )
wojtas-88 17 sierpnia 2015 18:03 Odpowiedz
Ciag dalszy napewno nastapi w najblizszym czasie ;)YazdW Yazd obmyslamy dalsze plany podrozy. Zostalo juz tylko pare dni, wiec albo zaglebiamy sie dalej w Iran i jedziemy do Shiraz albo czas zobaczyc troche tej pieknej iranskiej przyrody. Miast juz sie naogladalismy wiec wygrywa druga opcja. W Lonely Planet polecaja Doline Alamut, patrzymy na mape, hmmm troszke daleko, no ale tak czy siak trzeba bedzie jakos wrocic do Tehranu. Decyzja zapadla – jedziemy do Doliny Alamut i caly nastepny dzien przeznaczamy na powrot do Tehranu i jak bedzie jeszcze czas to od razu bierzemy transport do Qazvin, skad ruszaja safaris (to samo co grand taxi w Maroku, samochod osobowy do ktorego zaladowac mozna 6 osob  ) do miejscowosci polozonych w Dolinie Alamut. No wiec jak juz sie zdecydowalismy, to jak tu sie dostac do Tehranu? :D Moze sprobujemy pociagiem? Idziemy na jedna z glownych ulic prowadzacych do meczetu piatkowego, tam jest jakas agencja turystyczna, sa powywieszane informacje ze moga zalatwic bilety na busa, pociagi i zorganizowac jakies fajne tripy. Chlopaki sie nudza caly dzien, znajdzmy im jakas robote. Wchodzimy, mowimy o co nam chodzi – „nie ma problemu, juz zalatwiamy”. Heh jak sobie to zalatwianie przypomne to az mi sie smiac chce, najpierw jakies telefony, sprawdzaja w necie, net sie wiesza, raz jest, raz nie ma, dobra sprawdzili, jest o tej i o tej godzinie, juz bilecik wypisuje, ale zaraz chwila, chwila, mial byc na pociag. „Na pociag??”. No to od nowa sprawdzaja, dzwonia.. Pociagiem nie da rady, startuje jakos pozno w nocy, a my nie chcemy zarywac nocki. No to bus. Jest o 8, ale my nie wspolpracujemy z ta firma, wspolpracujemy z busem, ktory odjezdza o 10... dobra chlopaki, dzieki za poswiecone nam 40 minut, to jednak pojedziemy o 8 i kupimy bilet na dworcu. Ogolnie wszystko w bardzo milej atmosferze :)Pierwszy raz mielismy sprawdzona godzine odjazdu autobusu.... niepotrzebnie :D Zawsze przychodzilismy na dworzec, wchodzilismy do busa, pare minut i odjezdzalismy. A tutaj zbliza sie godzina 8, godzina odjazdu i tylko my jestesmy chetni do Tehranu. Autobus nie odjedzie, czekamy na innych chetnych. No i tak z godzinka spoznienia na samym poczatku. W koncu sie zebralo paru chetnych wiec jedziemy. Nie wierzcie co wam powiedza w kasie, czy wyczytacie w przewodniku LP – taka trasa to spokojnie 8 godzin, nie krocej. Standardowa przerwa w polowie drogi na jedzonko tez musi byc ;) Zejdzie sie troche. Na szczescie do Tehranu docieramy jak jeszcze jest jasno. Do zachodu slonca jakas godzinka. Bus jest niedaleko dworca wschodniego (wtedy jeszcze tego nie wiedzielismy), decydujemy sie na przejazd od razu do Qazvin. Im wiecej drogi pokonamy dzisiaj, tym jutro bedzie lzejszy dzien. Bierzemy takse do dworca wschodniego. I tak jak mowia niektorzy, nie wazne jacy cudowni i goscinni ludzie mieszkaja w danym kraju – taksowkarz pozostanie taksowkarzem. Bierzemy takse do dworca wschodniego, mowimy qazvin qazvin, tak tak zawioze – wyszlo tak ze nie dosc ze wypuscil nas kilometr od miejsca z ktorego odjezdzaja busy do Qazvin, to wypuscil nas przy postoju zwyklych taksowek, ktore biora dalekie parogodzinne kursy...Moze ma zmowe z ktoryms z taksowkarzy czy co. Nie wspominajac juz o tym ze obkrecil nas dookola, a tak naprawde wysiedlismy z busa niedaleko dworca wschodniego i gdybym troche lepiej znal miasto, to po prostu bysmy tam poszli te 5 min z buta :D Do Qazvin docieramy w 2 godzinki. Jest juz ciemno, ale nie przeszkadza nam to ani nie wzbudza zadnego niepokoju – w koncu czujemy sie tutaj bardzo bezpiecznie. Bierzemy taksoweczke za 6 zl do hotelu Iran. Ten hotel moge bardzo polecic ze wzgledu na niska cene, w przewodniku LP jest blad – napewno placilismy duzo taniej. Krotki spacerek po miescie, jakies zakupy, kolacja i od razu idziemy spac wymeczeni dluga podroza (prawie 800 km). Troche zdjec umieszcze wieczorem.
ewaolivka 27 sierpnia 2015 21:12 Odpowiedz
Super! I zdjęcia wspaniałe! :)
olajaw 10 września 2015 21:33 Odpowiedz
Naprawdę nietuzinkowy pomysł - gratuluję :D piękne zdjęcia!
japonka76 20 października 2015 14:18 Odpowiedz
Nie sądziłam, że tam jest aż tak ładnie.I przede wszystkim - bezpiecznie. A ludzie tacy otwarci i mili.Gratuluje pomysłu na podróż, i wszystkiego dobrego na nowej drodze życia :)